Nie została długo, ale uczestniczyła w części pochówku, która rozpoczyna się w domu. Teraz sytuacja jest taka, że lepiej zminimalizować kontakty.
Nie chciała stać na zimnie, otoczona krzyżami i płytami...
Wracając, współczująca matka w przyzwoitym wieku natychmiast zadzwoniła do córki i zaczęła głośno uzewnętrzniać się do telefonu:
- Jak to jest możliwe? Kompletnie nic nie rozumiem. Wokół stały trzy wnuczki i dwie córki. I żadna z nich nie uroniła nawet łzy. Chcę, żeby ze mną było inaczej! Tak po ludzku i bez powstrzymywania się o łez! - Ale mamo - powiedziała córka - jak to sobie wyobrażasz, że mamy bić głowami o ścianę, rwać włosy z głowy i tarzać się po podłodze z rozpaczy, czy jak?
- Nie bądź głupia! Mają wszyscy okazać żal, że odeszłam - oburzyła się seniorka - na pogrzebie, z którego właśnie wróciłam, nikt nie uronił nawet jednej łzy! Jak tak można! - zdenerwowana kobieta traciła oddech z oburzenia. - Mamuś, może była wredną osobą, dlatego nikt nie płakał po niej - stwierdziła córka - jeśli nie zrobisz się taka sama, to obiecuję, że będziemy płakać, gdy odejdziesz - spróbowała rozluźnić ponurą atmosferę.
Okazuje się, że dawne obawy o to, co pomyślą ludzie, wciąż siedzą w starszych osobach i nawet w kwestii ostatniego pożegnania, chcą mieć pewność, że nie zostaną wzięci na przysłowiowe języki. Co sobie pomyślą ludzie, gdy na pogrzebie nikt nie zapłacze? A co to będzie obchodziło kogoś, kto powędrował na inne poziomy świadomości?
O tym pisaliśmy ostatnio:
"Nie chcę znosić wybryków szwagra. Ten przerośnięty dzieciak myśli tylko o sobie"