Żaneta zrozumiała, że ​​​​pozbycie się teściowej nie będzie możliwe, ale mimo to próbowała się sprzeciwić.

- Nie musisz się o nic martwić! Mam wszystko pod kontrolą!

Tym razem teściowa zachowała się jak królowa. Dała synowej 10 minut na pozbycie się błędów i wreszcie się obudziła.

- Nie słyszałaś mnie ostatnim razem? Mój syn nie je barszczu, tylko zupę jarzynową! Dlaczego przygotowałaś barszcz? Co z pościelą? Co, nie umiesz prasować? Mój syn nie może na tym spać!

- Nie znasz dobrze swojego syna! Nie znosi zupy jarzynowej, ale uwielbia barszcz. Miał dość życia według cudzych wskazówek, rozumiesz? Wszystko jest z nim w porządku, wszystko mu się podoba.

- To jasne, tak jak myślałam, że nie jesteś gotowa na świętowanie urodzin mojego syna. No nic, mama ma wszystko pod kontrolą. Biorąc pod uwagę twoje talenty, nie spodziewałam się po tobie niczego innego.

- Ja i moi przyjaciele będziemy świętować na łonie natury. Na miejscu wszystko ugotujemy, więc nie zaczynaj! Z tobą pójdziemy do restauracji, nikt nie musi stać przy kuchence.

- Nie można było wymyślić nic mądrzejszego? Mój syn nigdy nie będzie jadł w niehigienicznych warunkach. I co masz na myśli, mówiąc, że decydujesz? Dlaczego mnie nie zapytasz?

- Mamo, zapomniałaś, mam 30 lat, a nie 3 lata. Jestem już dorosła, jestem mężatką, sama decyduję, co będę robić i jak świętować urodziny. Nie kłóćmy się na próżno, po prostu napijmy się herbaty. Jeśli aż tak mnie nie lubisz, to w ogóle nie musisz ze mną rozmawiać!” Nie obrażę się, obiecuję!

Dziewczyna z trudem powstrzymując łzy, poszła do sypialni

- Szczerze mówiąc, przyprawi mnie o atak serca! Pamiętaj, mojej stopy w twoim domu już nie będzie! Moje nerwy są dla mnie ważniejsze.

Marek zamknął drzwi za matką i poszedł do żony.

- Cóż, wiesz, jaka ona jest. Nie zwracać uwagi! Najważniejsze, że wszystko jest w porządku między nami. Ona po prostu nie wie, jak inaczej się komunikować.

- Rozumiem, że tata ją zostawił, ona nie ma się kim innym zająć. Ale chcę żyć z tobą, nie z nią, wiesz? Właśnie miałam plan!

Popularne wiadomości teraz

Stare ludowe znaki i przesądy o miotle w domu. Jak szybko przyciągnąć pieniądze

Adam Strycharczuk pogrążony w smutku i żałobie. Właśnie poinformował fanów, że pożegnał jedną z najbliższych osób w życiu

Tancerz powinien mieć nienaganną sylwetkę, prawda? Ten mężczyzna kompletnie temu przeczy, a mimo to jest znakomity w tym, co robi

Sensacyjne doniesienia o jednej z uczestniczek programu „Kuchenne rewolucje”. Mroczna historia z Podhala

Pokaż więcej

Kilka dni później ktoś rzucił pod drzwi jej teściowej pudełko z uroczym, puszystym szczeniakiem.

Kobieta początkowo udawała, że ​​niczego nie zauważa, jednak już po kilku minutach wnosiła do mieszkania tobołek szczęścia. Teraz miała już o kogo troszczyć się z zapamiętaniem i uwagą. Młode małżeństwo odzyskało spokój

O tym pisaliśmy ostatnio: "Babcia ukrywała się przed wnukami i sama jadła truskawki. Nie chciała się dzielić"

Barbara przygarnęła pod swój dach córkę z mężem i dwojgiem dzieci już dawno temu. Zaoferowała im własny kąt do życia, podzieliła się przestrzenią i wiele poświęciła, by pomóc młodym rodzicom stanąć na nogi. Jej emerytalne plany podróży, relaksu i zabawy zostały odwieszone na gwoździu na czas nieokreślony...

Nic nie wskazywało na to, aby młode małżeństwo spieszyło się z odkładaniem pieniędzy na kupno własnego mieszkania, więc z biegiem czasu, w Barbarze pojawiła się wręcz irytacja obecnością dwóch wnuków, którzy nie rozróżniali własności babci od własności ich rodziców. Wszystko brali jak swoje i nie pytali o pozwolenie.

Pewnego letniego dnia, zaszły poważne zmiany w domu Barbary...

Od dłuższego czasu, seniorka musiała ukrywać się przed chłopcami z każdym smakołykiem, gdyż za każdym razem, gdy zauważyli, że babcia ma czekoladki, owoce, czy lody, natychmiast domagali się, by im je oddała.

Córka nie pomagała w takich momentach - co, wnukom nie dasz? - To pytanie za każdym razem padało, gdy Barbara miała ochotę zjeść coś pysznego. Z czasem zaczęła ukrywać się z pysznościami, choć każdy miał zapewnioną osobną porcję...

Tego dnia, Barbara kupiła kilka kilogramów pysznych i soczystych truskawek. Rozdzieliła je na porcje dla wszystkich, trochę odłożyła do ciasta, a swoją porcję schowała na później. Wszyscy pochłonęli swoje owoce niemal natychmiast, podczas gdy Barbara nie miała czasu zjeść swoich, gdy piekła dla wszystkich ciasto z truskawkami. W końcu postanowiła zasiąść do spałaszowania swojej porcji. Nałożyła je sobie do miseczki i skierowała się na taras, by tam rozkoszować się letnim słońcem i smakiem truskawek.

- Co tam niesiesz babciu? Truskawki? Daj nam! - usłyszała zdyszane głosy nadbiegających chłopców - nie - odpowiedziała stanowczo - idźcie do mamy po truskawki, te są moje - oznajmiła, odganiając się od natrętnych wnuków - babciu, daj nam truskawki - domagali się uporczywie.

Barbara była nieugięta, a wrzask o truskawki stał się nie do zniesienia. Nagle córka seniorki przybiegła na taras, wyraźnie zdenerwowana.

- Mamo, co jest! Odmawiasz wnukom owoców? - padło odwieczne pytanie manipulacyjne.

- Tak. Idź do sklepu i sama im kup więcej truskawek, te są moje - odparła Barbara, ładując do buzi jedną z największych. Wycie, jakie rozległo się z gardeł nienasyconych wnuków, brzmiało tak, jakby ktoś pozbawiał ich skóry. Tego było już za wiele dla seniorki.

- Uspokój ich, albo szukajcie mieszkania do przeprowadzki - syknęła Barbara, która była już zmęczona ciągłymi napaściami łakomych chłopców.

Odpowiedź córki była do przewidzenia - wzrok wbity w podłogę i milczenie. Od tamtej pory, Barbara broniła swoich małych przyjemności bez wahania. Ostrzegła córkę, że skoro ona i jej mąż nie wnoszą żadnych finansów do domu, ich obowiązkiem jest zapewnić dzieciom owoce, słodycze i wszystko inne, które nie jest niezbędne do przeżycia.