Kobieta zaprzyjaźniła się z sąsiadką i czasami wieczorami piły razem herbatę. Niedawno sąsiadka zachorowała, a Olga siedziała ze starszą kobietą, dopóki nie poczuła się lepiej. Dzieci mieszkają daleko i trzeba było natychmiast pomóc. Kto wie, co by się stało, gdyby nie Olga?

"Córka Zuzanny niedawno urodziła drugie dziecko. Nie mogła widywać się z matką. Ogólnie rzecz biorąc, krewni seniorki rzadko ją odwiedzali. Nie mogli też zabrać staruszki do siebie, aby się nią zaopiekować, ponieważ mieli małe mieszkanie w mieście, było ciasno.

Każdego dnia Zuzia wołała mnie przez płot...

Czasami prosiła o pójście do apteki, czasami pytałam w drodze do sklepu, czy nie potrzebuje czegoś z zakupów. Mam dziecko i małe gospodarstwo domowe, więc było wystarczająco dużo do zrobienia, ale nie mogłam nie pomóc starszej samotnej osobie.

Kiedy moja sąsiadka zachorowała, opiekowałam się nią przez dwa tygodnie. Gotowałam jej jedzenie w domu, sprzątałam, chodziłam do apteki. Ciocia Zuzia poczuła się lepiej i zaczęła się ze mną więcej komunikować, opowiadając historie ze swojego życia, często pytając, jak sobie radzę. Później odwiedziła ją jej córka z dziećmi, które były w tym samym wieku co mój Michałek. Zaprosili syna, żeby się z nimi pobawił, został z sąsiadami na kilka godzin, a potem wrócił smutny i nie powiedział ani słowa.

Pozbawione opieki dziecko

Kiedy zaczęłam pytać dziecko, o co chodzi, powiedział mi, że ciocia Zuzia zebrała truskawki z ogrodu warzywnego i poczęstowała wnuki, ale nie dała mu ani jednej i nawet nie zawołała go do stołu. Potem wrócił do domu zdenerwowany, gdy zobaczył, że cała rodzina je truskawki razem przy stole. Od tamtej pory nie pozwalałam Michasiowi chodzić do dzieci sąsiadów.

Córka sąsiadki przyjechała na tydzień. Zarżnęli prosiaka, była uczta, ciocia Zuzia nie pomyślała, żeby dać mi kawałek mięsa. Potem jej spakowała wszystkie smakołyki w dwie duże torby i wróciła do domu. Dwie godziny po wyjściu córki, sąsiadka zawołała mnie do siebie. Poprosiła, żebym poszła do sklepu i kupiła jej trochę masła i cukru. A ja odpowiedziałam, że powinna poprosić córkę, którą hojnie poczęstowała smakołykami.

Tego dnia byłam zmęczona i nie mogłam znaleźć słów, ciocia Zuzia obraziła się na mnie i teraz się do mnie nie odzywa. Nie jestem na nią zła, ale nie zostałam zatrudniona jako służąca. Z jakiegoś powodu uznała, że wykorzystywanie mnie i nawet nie powiedzenie "dziękuję" jest w porządku...

O tym pisaliśmy ostatnio: Od jak dawna myślę o tym, co jeszcze muszę zrobić, aby nauczyć synową należytego dbania o rodzinę?

Nie ingeruję w rodzinę syna, tylko obserwuję, bo uważam takie zachowanie za niewłaściwe z mojej strony. Przede wszystkim boję się skrajności, jeśli dzieci się rozproszą lub ciągle przeklinają.

Mój syn ożenił się z Magdą, kiedy był jeszcze studentem. Na początku oczywiście mieszkali z nami. Pomagaliśmy, jak mogliśmy, rodzice synowej również nie pozostawali w tyle w pomaganiu. Zrozumieliśmy, że dzieci muszą ukończyć studia.

Kiedy dowiedzieli się, że w młodej rodzinie pojawi się maleństwo, żona syna nalegała na przeprowadzkę do rodziców. Pomoc matki przy dziecku była dla niej ważniejsza i potrzebna niż moja. To zrozumiałe, nikt się nie sprzeciwił. Razem z mężem nadal pomagaliśmy: pieniędzmi, jedzeniem i wszystkim, co było potrzebne.

Dziś dzieci mieszkają we własnym mieszkaniu...
Regularnie spłacają kredyt, nawet przed terminem spłaty, chcą szybko wykupić metry kwadratowe. Brawo, wspieramy ich. Oboje pracują, wnuczek jest w przedszkolu. Ostatnio zaczęłam zauważać, że mój syn często przychodzi do mnie na obiad. Czasami wracają z wnuczkiem na kolację. W zeszłym tygodniu przyszedł smutny, nic nie mówił, a potem jadł i stał się radosny.

Przytulił mnie i pocałował na pożegnanie. Oczywiście bardzo się cieszę, że tak mnie traktuje. Z drugiej strony, co się dzieje? Nie robiłam nic specjalnego, po prostu nakarmiłam syna, zapytałam, jak się czuje. Nie wchodzę do jego duszy z pytaniami, czego chce i co uważa za stosowne - powie sam.

Popularne wiadomości teraz

Zamiast "cześć" usłyszałam "jestem żoną Waldka". To było druzgocące

"Mój ukochany jedyny syn chce mnie zostawić bez dachu nad głową": Nalega, abym sprzedała mieszkanie i pomogła mu rozwiązać problem mieszkaniowy.

Nezwykła przeszłość Dagmary Kaźmierskiej. Jaką tajemnice skrywa gwiazda

Ujmujące listy księcia Karola ujrzały światło dzienne. Z kim korespondował następca brytyjskiego tronu

Pokaż więcej

To niepokojące, że nie traktuje tak swojej żony. Ma teraz własną rodzinę, to z Magdą powinien mieć taki związek, ciepły i ufny. Dobrze, że biegnie do mnie, a nie do innej kobiety. Złe jest to, że pogarszają się relacje z żoną. Mogę to wyczuć.

Mam dobrą przyjaźń z moją synową. Przez lata, kiedy była żoną mojego syna, nie wnikałam w jej duszę z moimi radami. Nie chcę, żeby kłóciła się z mężem, rozumiem, że są dorośli i znajdą wyjście z każdej sytuacji. Osobiście nie będę powodem ich kłótni. Boję się, że później zabierze też wnuka, nie pozwoli mu się z nim porozumieć.

I ogólnie jestem pewna, że dobrze wychowaliśmy naszego syna, aby mógł sam to rozgryźć. Chcę z nią porozmawiać, jak matka z córką, zapytać, co się dzieje w ich rodzinie, może to wina mojego syna? Ale się boję. Jej własny syn dorasta, nie będzie miała czasu mrugnąć, bo sama zostanie teściową.

Synowa częściej odwiedza swoich rodziców, niż mnie, co jest zrozumiałe, ale czy tam znajduje pomoc w rozwiązaniu problemów? Ona ma wojowniczy charakter, więc każde moje pytanie może skończyć się awanturą. Nie wiem, co robić...