Zaoferowała im własny kąt do życia, podzieliła się przestrzenią i wiele poświęciła, by pomóc młodym rodzicom stanąć na nogi. Jej emerytalne plany podróży, relaksu i zabawy zostały odwieszone na gwoździu na czas nieokreślony...

Nic nie wskazywało na to, aby młode małżeństwo spieszyło się z odkładaniem pieniędzy na kupno własnego mieszkania, więc z biegiem czasu, w Barbarze pojawiła się wręcz irytacja obecnością dwóch wnuków, którzy nie rozróżniali własności babci od własności ich rodziców. Wszystko brali jak swoje i nie pytali o pozwolenie.

Pewnego letniego dnia, zaszły poważne zmiany w domu Barbary...

Od dłuższego czasu, seniorka musiała ukrywać się przed chłopcami z każdym smakołykiem, gdyż za każdym razem, gdy zauważyli, że babcia ma czekoladki, owoce, czy lody, natychmiast domagali się, by im je oddała. Córka nie pomagała w takich momentach - co, wnukom nie dasz? - To pytanie za każdym razem padało, gdy Barbara miała ochotę zjeść coś pysznego. Z czasem zaczęła ukrywać się z pysznościami, choć każdy miał zapewnioną osobną porcję...

Tego dnia, Barbara kupiła kilka kilogramów pysznych i soczystych truskawek. Rozdzieliła je na porcje dla wszystkich, trochę odłożyła do ciasta, a swoją porcję schowała na później. Wszyscy pochłonęli swoje owoce niemal natychmiast, podczas gdy Barbara nie miała czasu zjeść swoich, gdy piekła dla wszystkich ciasto z truskawkami. W końcu postanowiła zasiąść do spałaszowania swojej porcji. Nałożyła je sobie do miseczki i skierowała się na taras, by tam rozkoszować się letnim słońcem i smakiem truskawek.

- Co tam niesiesz babciu? Truskawki? Daj nam! - usłyszała zdyszane głosy nadbiegających chłopców - nie - odpowiedziała stanowczo - idźcie do mamy po truskawki, te są moje - oznajmiła, odganiając się od natrętnych wnuków - babciu, daj nam truskawki - domagali się uporczywie.

Barbara była nieugięta, a wrzask o truskawki stał się nie do zniesienia. Nagle córka seniorki przybiegła na taras, wyraźnie zdenerwowana.

- Mamo, co jest! Odmawiasz wnukom owoców? - padło odwieczne pytanie manipulacyjne.

- Tak. Idź do sklepu i sama im kup więcej truskawek, te są moje - odparła Barbara, ładując do buzi jedną z największych. Wycie, jakie rozległo się z gardeł nienasyconych wnuków, brzmiało tak, jakby ktoś pozbawiał ich skóry. Tego było już za wiele dla seniorki.

- Uspokuj ich, albo szukajcie mieszkania do przeprowadzki - syknęła Barbara, która była już zmęczona ciągłymi napaściami łakomych chłopców.

Odpowiedź córki była do przewidzenia - wzrok wbity w podłogę i milczenie. Od tamtej pory, Barbara broniła swoich małych przyjemności bez wahania. Ostrzegła córkę, że skoro ona i jej mąż nie wnoszą żadnych finansów do domu, ich obowiązkiem jest zapewnić dzieciom owoce, słodycze i wszystko inne, które nie jest niezbędne do przeżycia.

O tym pisaliśmy ostatnio: Lidia mogłaby być szczęśliwą babcią, a nawet prababcią. Obiecała czwórce wnucząt przyzwoity spadek. Żaden z nich nie otrzymał milionów

Ma czworo wnucząt i sześcioro prawnuków. To prawda, tak naprawdę nie lubią się z nią spotykać. Każdy ma swoje rodziny, sprawy i zmartwienia – emerytka wszystko rozumie. Dopiero teraz, gdy jest już stara, potrzebuje opieki najbliższych.

Niedawno kobieta straciła ukochanego męża. Strata nie była dla niej łatwa. Jednak nie rozpaczała i żyła dalej. Sporadycznie widywała się z dziećmi i wnukami. Czasami nawet przyjeżdżała odwiedzić swoje prawnuki. Jednak kobieta chciała więcej.

Wpadła więc na bardzo przebiegły plan

Popularne wiadomości teraz

Mama mojego męża wyszła za mąż i zostawiła nam swoje mieszkanie. Po miesiącu mieszkania zdałam sobie sprawę, że jest to dla mnie bardzo trudne

Przez wiele lat ukrywała prawdziwe nazwisko. Jak faktycznie nazywa się Beata Tyszkiewicz

Adam Strycharczuk pogrążony w smutku i żałobie. Właśnie poinformował fanów, że pożegnał jedną z najbliższych osób w życiu

Tajemnicze bruzdy na paznokciach mogą świadczyć o poważnym problemie. Warto sprawdzić, zanim będzie za późno

Pokaż więcej

Wszyscy wiedzieli, że Lidia zgromadziła przyzwoity majątek. Kiedy zmarł jej mąż, wnukom udało się skontaktować z jej notariuszem, aby dowiedzieć się, czy coś dostali od dziadka. Dowiedziawszy się o tym, kobieta bardzo się rozgniewała i chciała dać nauczkę swoim krewnym.

Pewnego dnia przyjechała odwiedzić wnuczkę, która pracowała jako krawcowa. Jak zwykle spieszyła się do pracy i początkowo nawet nie chciała rozmawiać z babcią. Mąż ją zostawił, mieszkanie długo czeka na remont, ale po prostu nie ma na to pieniędzy. Nie miała więc czasu na puste rozmowy z babcią.

„Aniu, jak to jest? Usiądźmy na chwilę, bo chciałam z tobą porozmawiać o czymś ważnym. O testamencie — szepnęła Lidia. Twarz Ani zmieniła się dramatycznie, wzięła babcię za rękę i wymamrotała: „Och, oczywiście, możemy o tym porozmawiać. Wejdź!"

Lidia kontynuowała: „Rozumiem, że moja droga dobiega końca. Nie mam dużo czasu, kochanie. I naprawdę potrzebuję twojego wsparcia. Chcę cię uczynić moją spadkobierczynią, ale tylko pod jednym warunkiem. Przyjdziesz do mnie dwa razy w tygodniu i mi pomożesz. Co powiesz?"

Wnuczka była bardzo zainteresowana tą propozycją. Pomyślała o tym i zdała sobie sprawę, że mogłaby znaleźć czas dla swojej babci. Tak, i spadek, którego naprawdę potrzebowała. Pieniądze rozwiązałyby wiele jej problemów, więc zgodziła się i zapewniła staruszkę, że może na nią liczyć.

Okazało się, że przebiegły plan Lidii dotyczył nie tylko Ani, ale także innych jej wnuków. Przez 3 lata każdy z nich opiekował się staruszką w określone dni tygodnia, nie wiedząc, że reszta robi to samo. Obiecała uczynić każdego z nich swoim jedynym spadkobiercą. Jednak w rzeczywistości wszystko potoczyło się trochę inaczej.

Emerytka przekazała część pieniędzy na cele charytatywne. Podzieliła część po równo między swoje prawnuki, które odziedziczą to wszystko dopiero w wieku 18 lat. Okazuje się, że same wnuki i wnuczka zostały z niczym. Kiedy Ania zdała sobie sprawę, że zmarnowała tyle czasu, bardzo się rozgniewała. Wracając do domu, kobieta natknęła się na wazon, który dostała dzień wcześniej. Chwyciła go i z całej siły rzuciła o ścianę.

Wazon roztrzaskał się i razem z odłamkami coś jeszcze poleciało na podłogę. Natychmiast zauważyła niezidentyfikowany przedmiot na podłodze i podeszła, aby go podnieść. To były pieniądze zwinięte w ciasną tubę. Wraz z nimi kobieta znalazła notatkę: „Byłaś dla mnie bardzo miła. Zrób remont, kochanie”. Ania zdała sobie sprawę, co się stało, i łzy popłynęły jej po twarzy. Czuła się bardzo zawstydzona, ponieważ Lidia nie tylko pomogła jej finansowo. Stała się dla niej prawdziwym przyjacielem, którego już nie ma.