Córka Irka rozwiodła się z mężem i zamieszkała z nami. I nie sama, ale z całą hordą młodocianych rabusiów. Przez pierwsze kilka tygodni jakoś się dogadywaliśmy, a potem rozpętało się piekło.

Bardzo kocham moje wnuki, ale najwyraźniej nie byłam gotowa, aby mieszkać z nimi przez cały czas.

Irena rozpieszczała maluchy tak bardzo, że teraz prawie niemożliwe jest ich uspokojenie. Córka zabrania też karcenia ich za złe zachowanie. Mówi, że płaczem i wykładami ranimy z ojcem psychikę tych kruchych dzieci...

A kto by się litował nad naszą psychiką?

W ogóle, gdy tylko pogoda wreszcie się przejaśniła na ulicy, postanowiliśmy z mężem zrobić sobie wakacje od tych rodzinnych wzlotów i upadków. Zebrałam rzeczy i pojechaliśmy. Na szczęście przed nami jeszcze całe lato, żeby odpocząć od hałaśliwych figli wnuków i kłótni z córką.

Teraz zajmuję się ogrodnictwem, mój mąż trafił do świata ogrodnictwa. Pomysł na opuszczenie miasta okazał się strzałem w dziesiątkę. Ale jedno pytanie mnie prześladuje:

„Co dalej?” Zimowanie na wsi nie wchodzi w grę, nie ma ku temu warunków. A powrót do domu do tych małych potworów jest również, szczerze mówiąc, niemiły...

Myślę, że moja córka się myli. Rzeczywiście, oprócz niej i jej byłego męża, są też ich wspólne dzieci, których interesy również muszą być brane pod uwagę. A gdybyśmy z ojcem nie mieli możliwości schronienia ich w domu, co by wtedy zrobiła?

O tym warto rozmawiać: "Postanowiłam pochwalić się córce mieszkaniem, które dla siebie kupiłam. Nie zareagowała tak, jak oczekiwałam"

Zerknij też tutaj: "Mój mąż zabrania mi komunikować z mamą. Mówi, że moja matka źle go traktuje, a ja do niej piszę, więc jestem po jej stronie"

Nie przegap tego: Otworzyłam serce przed moją przyjaciółką, a ona mnie zdradziła. Po naszej rozmowie cała wieś znała moje sekrety