Ogólnie zaczęłam przygotowywać się z wyprzedzeniem. Ułożyłam oryginalne menu, kupiłam zupełnie nową zastawę. Naprawdę chciałam sprawić sobie przyjemność. Tym razem zrezygnowałam z pieczenia ciasta, ponieważ moja córka zaproponowała, że ​​zamówi deser u swojego znajomego cukiernika.

Wszystko szło zgodnie z planem, aż w dniu uroczystości jedna z moich przyjaciółek zawołała: „Nina, będę z wnuczką. Przykro mi, nie mam wyboru”. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem przeciwko dzieciom, ale w tej sytuacji obecność dziecka byłaby bardzo niewłaściwa. Wiem, że Ala będzie ciągle rozkojarzona. Tak, i nikt nie będzie w stanie się zrelaksować. W końcu musisz nakarmić i napoić dziewczynę, a jeśli zechce się bawić?

Nie chciałabym być włączona w rolę niani i wymyślać zajęcia dla dziecka...

Ala dotarła mocno spóźniona, gdyż wnuczka długo szykowała się do wyjścia. Machnęłam na to ręką, bo każdemu zdarza się spóźnić. Jednak to był dopiero początek katastrofy. Początkowo wnuczka Ali zachowywała się spokojnie. Usiedliśmy razem do stołu i zaczęliśmy jeść w najlepszych nastrojach. Dorośli wspominali przeszłość, a dziewczynka zachowywała się spokojnie i uważnie nas słuchała. W pewnym momencie znudziła się. Zjadła i zapytała, czy może „pójść do innego pokoju, żeby się pobawić”.

Zaprowadziłam ją do swojej sypialni, gdzie ustawiłam mały kącik dla dzieci. Wyjęłam kredki i papier, żeby dziewczynka mogła rysować. I wszystko wydawało się być w porządku. Okazało się jednak, że rysowanie nie pociąga Ani. Potajemnie udała się do kuchni. Było to łatwe do zrobienia, ponieważ z salonu nie widać, kiedy ktoś wychodzi z sypialni.

Nieprzyjemna niespodzianka

Nie wiem, ile czasu Ania spędziła w kuchni, ale kiedy poszłam tam nastawić czajnik i przygotować ciasto do podania, okazało się, że nie zostało już nic do podania. Raczej ciasto oczywiście było, ale jego wygląd nieco się zmienił. Wnuczka Ali po cichu otworzyła lodówkę i wyjęła wszystkie dekoracje z deseru. Cała glazurowana powłoka tortu była w jej paluchach, a gdzieniegdzie zupełnie pękła.

Nie mogłam zostawić gości bez tortu, więc uklepałam to, co dało się poprawić, zaniosłam tę okropność. Pokazałam gościom zdjęcie pierwotnego wyglądu tortu, dodając, że Ania postanowiła oskubać go ze wszystkich dekoracji i zmacać na wszelkie sposoby. Przyjaciółka obraziła się na mnie i nawet nie przeprosiła za zniszczenia, jakich dokonała jej źle wychowana wnuczka. Ja nie mam zamiaru przepraszać jej za ostry komentarz, nie musiała przychodzić z 10-latką na urodziny dojrzałej kobiety...