Na początku starałam się ją zadowolić, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu się nad tym pochylać. Kiedy przeprowadziliśmy się do własnego mieszkania, powiedziałam jej, żeby w ogóle nie wtrącała się w moje życie.
Przychodziła i nazywała mnie "córką", ale czułam jej niechęć. Wystarczyło mi, że nie grała mi na nerwach, więc nie zaostrzałam konfliktu.
Kiedy zaszłam w ciążę, teściowa próbowała mi pokazać, że jest bardziej doświadczona i mądrzejsza. Po prostu zamęczała mnie swoimi napomnieniami. Teściowa uważała mnie za głupią nieudacznicę i kontrolowała każdy mój ruch.
Mogłam poprosić męża, żeby poskromił moją matkę, ale poszłam inną drogą — przeprowadziłam z nią rozmowę w cztery oczy. W jej oczach widać było urazę po tym, jak się odezwałam, ale nie zamierzałam dłużej jej lekceważyć.
Sześć miesięcy później urodziły się nasze bliźniaki. Byłam w euforii i cieszyłam się macierzyństwem. Nie zauważałam wokół siebie niczego poza moimi dwoma skarbami.
Moja teściowa zauważyła, że nie reaguję na jej zrzędzenie, więc liczba naszych sprzeczek znacznie się zmniejszyła. No i była świetną babcią — grzech nie powiedzieć.
Pięć lat minęło w rodzinnej harmonii. Czasami oczywiście się z nią kłóciłam, ale nie dochodziło do globalnych kłótni. Szczerze mówiąc, zaczęłam nawet zapominać o dawnych przewinieniach i uwierzyłam, że możemy żyć polubownie.
Zaufałam jej i wpuściłam do swojego życia. Zaczęłam jednak zauważać, że dzieci w ogóle mnie nie słuchają. Ich nieposłuszeństwo było szczególnie dotkliwe po spotkaniach z teściową.
Szeptały między sobą, patrzyły na mnie krzywo, a nawet były niegrzeczne. Próbowałam dowiedzieć się, co się dzieje, ale bezskutecznie. Nie mogłam na to kłaść nacisku, bo rozumiałam, że dalej będzie tylko gorzej.
A intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak. Zaczęłam wypytywać dzieci, gdzie poszły z babcią na spacer, co robiły itp. W każdym razie podeszłam do tego z dystansem.
Najpierw opowiadały mi o huśtawkach, lodach i o tym, czym rozpieszczała je babcia, a potem moja córka powiedziała:
- Mamo, nie chciałaś, żebyśmy się urodziły?
- Co? - Aż podskoczyłam.
Znajomy Tymoteusza Szydło wyjawia prawdę. Ujawniono prawdziwy powód rezygnacji z kapłaństwa
To dlatego nie ma go już z nami. Splot nieszczęśliwych zdarzeń sprawił, że fani musieli go opłakiwać
Takie nieestetyczne plamki ma na ustach wielu z nas. W ten prosty sposób można sobie z nimi poradzić i pozbyć się na zawsze
Poznaj szczeniaka największej rasy psów na świecie
Musiałam odbyć z nimi poważną rozmowę. Babcia powiedziała im, że ponieważ dużo przeklinam, to ich nie kocham.
W każdym razie zdałam sobie sprawę, skąd to się bierze. Załatwiłam sprawy z dziećmi i pogodziłam się z nimi, więc przyszła kolej na moją teściową.
Matka mojego męża nie zdawała sobie sprawy, że o wszystkim wiem. Jak to mówią, nie można złapać złodzieja. Powiedziała, że dzieci źle ją zrozumiały, że tylko żartowała. Rozmowa była tak trudna, że wróciłam do domu i zamknęłam się w łazience, żeby dzieci nie widziały mojej histerii.
W tym czasie teściowa zadzwoniła do mojego męża:
- Twoja półmózga żona nie nadaje się do wychowywania dzieci. Nie radzi sobie z nimi i szuka winnego. Traktowałam ją jak własną córkę, a ona się na mnie uwzięła. Po rozmowie z nią wezwałam karetkę.
Mój mąż zareagował niezadowoleniem. Nie mogłam nawet nic do niego powiedzieć — znowu płakałam. Zdał sobie sprawę, że musimy porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Kiedy mu wszystko wyjaśniłam, złapał się za głowę.
Widziałam, jakie to dla niego trudne. Nie chciał stawać po niczyjej stronie i angażować się w nasz konflikt. A ja nie zamierzałam nastawiać go przeciwko jego własnej matce.
Postanowiliśmy na razie nie komunikować się z teściową, bo na emocjach niczego nie da się rozwiązać. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy w stanie się dogadać, ale nie jestem jeszcze gotowa.
Z tego powodu atmosfera w domu jest napięta. Mój mąż i ja staliśmy się sobie obcy, a dzieci to czują. Naprawdę chcę zachować harmonię w mojej rodzinie i przezwyciężyć to napięcie, ale jak to zrobić, nie mam pojęcia.