Po raz kolejny próbowałam jej wytłumaczyć, że nie możemy jej zostawić tutaj, w jej domu rodzinnym, musi się przeprowadzić.

Moja matka ma 70 lat, a ja 48. Ja i moja rodzina mieszkamy w centralnej części kraju, a ona w małym miasteczku na północy. Oprócz mnie nie ma dzieci. 20 lat temu przeprowadziłam się z mężem. Teraz mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu, wychowujemy dziewiętnastoletnią córkę i szesnastoletniego syna. W naszym rodzinnym mieście wciąż jest wielu krewnych — moja ciotka, siostrzenice i siostrzeńcy ze swoimi rodzinami.

Osiem lat temu mój kuzyn ożenił się. On i jego młoda żona przyjechali do domu mojej cioci. Potem ciotka zaczęła marudzić:

- Mam dość mieszkania z nimi! Nie mogę się dogadać z synową! Wszystko jest z nimi nie tak, boję się wychodzić z pokoju.

I co z tego — to ich sprawa! To nie nasza sprawa. Właściwie ciocia mogła ich odesłać. Jest właścicielką mieszkania, a najstarsza córka niech pomaga matce. Ona jest już mężatką.

- Bardzo mi przykro z powodu Reni — dzwoni do mnie po chwili matka. - Wiesz, o czym myślę... Sama jestem samotna, Renia też. Może mogłabym z nią zamieszkać. Byłaby spokojniejsza.

- Wiedziałam, że ciotka będzie na nią naciskać — powiedziałam mężowi. - Robi to celowo, żeby wprowadzić się do matki i zostawić mieszkanie synowi.

- Może tak będzie wygodniej dla wszystkich? - pyta mój mąż. 

Mama źle się czuje. Ciągle ją coś boli. Ma wysoki poziom cukru. Ma powykręcane nogi. Proszę mamę, żeby sprzedała mieszkanie i przeprowadziła się do nas. Ale ona odmawia.

Zadomowiła się w tych stronach. Jest dorosła, zdolna. Co mam jej powiedzieć? To zależy od niej. Ale ostrzegałam ją, żeby dzieliła się z nimi opieką naddomem i wydatkami. Mama jest na emeryturze, ciocia też. Zapewniły mnie, że wszystko przedyskutują i się dogadają. Ciocia wprowadziła się do mojego dawnego pokoju.

- Jest tak pięknie, tak spokojnie! - zachwycała się ciocia.

Problemy zaczęły pojawiać się stopniowo. Cioci urodził się wnuk. Trzeba go gdzieś zabrać, gdy rodzice wyjadą, prawda? Oczywiście do babci. I tak zaczęło się dziać cały czas.

Rzadko zdarzał się weekend bez niego. Minęło już pięć lat. To tyle, jeśli chodzi o spokój ducha. Biorąc pod uwagę fakt, że mój kuzyn miał samochód, ciotka dawała synowi pieniądze. Żyła na utrzymaniu siostry.

Widziałam, jak żyją. Jesteśmy wszyscy razem w pokoju mamy, gdy ją odwiedzamy, syn jest w kuchni, a wnuk rządzi. Moja mama ma łagodny charakter, nic nie mówi siostrze. 

- Ciociu — powiedziałam, gdy tam byłam — mama ma nadciśnienie. Powinnaś zatrzymać wnuka w swoim pokoju albo sama pójść do domu syna. Boli ją głowa.

- Nie skarży mi się. Dlatego tak to wygląda. Właściwie to płacę dokładnie połowę rachunków, daję jej pieniądze na zakupy spożywcze. Więc o czym ty mówisz?

- O tym. Widać, że wstydzi się powiedzieć.

Ciocia obraziła się. Do niczego wtedy nie doszliśmy. Pewnego dnia zadzwoniła moja ciotka.

- Musisz przyjechać, mama upadła, położyli ją w szpitalu. Nie mogę się nią zająć, jestem z wnukiem. Jesteś jej córką, więc jedź do niej.

Oczywiście, że musiałam. Myślałam już o wielu rzeczach, które powiem cioci. Mama została wypisana, jest w domu. Miała zawroty głowy, jej bok był posiniaczony. Powiedziałam więc mamie, że się wyprowadza.

- Załatwimy ci mieszkanie. Na pewno.

- A Renia?

Nie wytrzymałam i powiedziałam wszystko o jej siostrze i wygodnej pozycji. Jest w komfortowej sytuacji, cały czas woła do siebie wnuka. On nie chodzi do przedszkola.

- Co to za rozmowa? Nie było takiej umowy! - Ciotka oburzyła się, gdy kazałam jej się przygotować.

- Wiesz co? Mnie nie obchodzi, o czym ty mówisz. Przeprowadzam matkę, która nie ma nikogo, kto by za nią poszedł do sklepów i nikogo, kto by ją odwiedził w szpitalu. Masz syna i córkę. Przez lata mogłaś zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy na mieszkanie. Zabieram teraz moją matkę!

- Zostanę tu, dopóki nie sprzedasz mieszkania, prawda? - pyta siostra mamę.

Mama ma spuszczone oczy i marszczy brwi. Powiedziałam stanowczo, że nikt tu nie zamieszka. I zmienimy zamki.

- To najbliższa mi osoba z rodziny! Co ty wyprawiasz? - Matka ma złamane serce.

Wstrzymałam się wtedy. Dałam ogłoszenie na rynku. Zostałam na tydzień, podczas gdy ciotka pakowała swoje rzeczy. Wszyscy jej krewni przyszli i pomogli. I wszyscy mnie zawstydzili.

Próbowali walczyć, ale przyszedł mój mąż. Nic z tego nie wyszło, chociaż naciskały na sumienie mojej matki.

Ciotka się wyprowadziła. Teraz szukamy nowego mieszkania. Czasem mama lamentuje, że zrobiliśmy Reni krzywdę. Ale szybko ukróciłam te próby litości. Muszę dbać o mamę, a nie o ciocię. Ona ma swoje dzieci, niech one się zajmują.