Chociaż wiadomo dlaczego, mama nie dogadywała się z żadnym reżyserem, w żadnym teatrze. Mamie zawsze i wszystko było nie tak. Koledzy aktorzy w jej słowach byli strasznie zazdrośni i złośliwi. A reżyserzy po prostu nie doceniali takiego talentu.

Dlatego mama całe życie była bez pracy. Tata, bardzo dobrze nas wszystkich utrzymywał, więc mama mogła sobie pozwolić na brak pracy i kaprysy.

Dopiero później, gdy przeszła na emeryturę, a taty już nie było, mama dostała pracę w miejscowym ośrodku kultury, prowadząc zajęcia aktorskie dla dzieci.

A ponieważ mama cały czas przebywała w domu, ale jej talent był w niej żywy i, jak się wydaje, szukał ujścia i uznania, mama wystawiała przedstawienia dla swojej rodziny, dla ludzi w kolejce, dla sprzedawców i kasjerów, ogólnie wszędzie, gdzie tylko mogła.

Odnosiło się wrażenie, że te występy były dla mamy po prostu niezbędne... Mama trzymała się za plecy, przewracała oczami i wszyscy czuli się winni, że kobieta zaraz upadnie na podłogę.

Nie wspomnę już o mnie i mojej młodszej siostrze. Wystarczyło, że dostałyśmy w szkole trójkę lub – co gorsza – dwójkę, co zresztą nie zdarzało się zbyt często. I tyle...

Co tu dużo mówić, mama padała na kanapę w kuchni, wachlując się i biadoląc, że ją tylko rujnujemy... I po co jej taki wstyd? Jej córki to nieudacznice, które pójdą żebrać, jak tylko skończą szkołę...

Tata, śmiejąc się z niej, przekonywał ją, że nie wszystko jest takie straszne i to naturalne, że dzieci dostają czasem złe oceny, przynosił z cukierni jej ulubione rurki z kremem białkowym i mama się uspokajała.

A potem taty już nie było. Podobno, choć nie poddawał się prowokacjom, brał sobie wszystko do serca i występy mamy również. Myślałyśmy, że teraz mama się uspokoi, ale nie... Mamie tylko się pogorszyło.

Moja siostra właśnie wyszła za mąż i wyjechała z mężem do innego miasta. Zostałam sama z mamą. Mama stała się nie do zniesienia.

Tata potrafił odwrócić jej uwagę i uciszyć ją, ale teraz mama miała odlot. Ponieważ była rozpieszczana przez tatę, i pomimo tego, że kariera w teatrze, którą mama zbudowała, nie powiodła się, aktorka w mamie wciąż żyła. A teraz miałam szczęście oglądać wszystkie przedstawienia.

Najwyraźniej mama myślała, że wkrótce wyjdę za mąż i wyfrunę z gniazda, więc zaczęła urządzać demonstracyjne przedstawienia, żeby obudzić we mnie poczucie winy, sumienie i litość jednocześnie.

Gdy tylko zostawałam do późna poza domem lub rozmawiałam z kimś przez telefon przez dłuższy czas, mama za każdym razem czuła się źle. Na początku w to wierzyłam i byłam przerażona.

Biegłam do kuchni po krople nasercowe, wzywałam karetkę. Ale kiedy po raz kolejny karetka po usłyszeniu naszego adresu odmówiła wyjazdu, zrozumiałam, że mama jest symulantką i te wszystkie przedstawienia ze zdrowiem mają na celu tylko manipulowanie mną.

Ale dobrze, że w porę zdałam sobie z tego sprawę, bo inaczej zostałabym starą panną dzięki mojej matce.

Oczywiście rozumiem mamę, nie jest przyzwyczajona do życia w pojedynkę. Ale musimy ułożyć sobie życie prywatne i możemy często odwiedzać mamę. Zwłaszcza sama mama ze swoim charakterem i występami uniemożliwia nam wspólne życie. Mało prawdopodobne, żeby jakikolwiek zięć chciał dla siebie taki prezent w postaci naszej mamy.

Kiedy powiedziałam o tym siostrze, nie uwierzyła mi i powiedziała, że oczywiście mama jest zdolna do wielu rzeczy, ale nie do czegoś takiego...

Obwiniała mnie, że nie spędzam wystarczająco dużo czasu z mamą. Ale kiedy poznałam faceta i wkrótce wyszłam za mąż, tak się złożyło, że moja siostra i jej mąż wrócili do naszego miasta.

Nie mieli gdzie mieszkać, więc wprowadzili się do mojej mamy. I wtedy siostra w końcu mi uwierzyła. Teraz mama dawała przed nimi swoje wspaniałe pokazy.

Ale wątpię, by publiczność została długo. Poszli już do banku w sprawie kredytu hipotecznego i szukają mieszkania, nawiasem mówiąc, daleko od mieszkania mamy.

A mąż mojej siostry zgodził się nawet na wysokie oprocentowanie tylko po to, żeby się wyprowadzić i zamieszkać osobno.

Znów będę musiała cieszyć się pomysłami mamy, bo byliśmy z mężem głupi i kupiliśmy mieszkanie bliżej mieszkania mamy.

W międzyczasie cieszę się miesiącem miodowym, spokojnymi wieczorami oglądania filmów i nocnymi spacerami.

A co więcej, moja mama nie wpada rano do mojego pokoju z histerycznym krzykiem, bo ktoś podstawił samochód pod jej oknami albo dostała jakiś zły znak od fusów z kawy w kubku śniadaniowym...